A czy Ty wstydzisz się za swoje dziecko?

Zawsze myślałam, że to nie będzie mnie dotyczyć. Byłam przekonana, że kogo jak kogo- ale mnie nie ruszy. W chwili wybuchu emocji mojego dziecka będę twarda jak skała. Opanowana taka. A jednak rura mi dziś trochę zmiękła.

Pojechałam z Bartkiem po Kasię. Stałam zgodnie z wszystkimi innymi rodzicami, którzy czekali, aż zakończą się zajęcia z logopedą. Całe przedszkole pełne rodziców bo właśnie w czwartki zajęcia trwają trochę dłużej i nie nikt nie chce przeszkadzać w ich przebiegu.

Wybiega Kasia, wszystko wydaje się ok. Odruchowo ściągnęłam z szafki Myszkę Miki, która na nią czekała. I to było to! Powód do ryku na cały regulator. Wzięła się rozdarła jakbym jej tą myszkę co najmniej spaliła. Ryk taki, że masakra. Płacze, łzy krokodyle lecą, gil po pas. Próbujemy więc z Bartkiem spokojnie porozmawiać- nic, ryczy dalej, zabawić-nic, rozśmieszyć-nic, zainteresować-nic. Buzia czerwona, kupka niewszczęcia.

Czekam więc, czuję wzrok na placach, wszyscy się patrzą, niektórzy przeciągają wyjście- w końcu niezłe kino, ale jestem spokojna. I pewnie siedziałbym taka i czekała, aż jej minie, ale Bartek właśnie oddał na mnie to co przed chwilą zjadł, Kasia chcąc się przytulić wytarła mi w rękaw swoje gile, w między czasie rozdarł się Bartek więc uniosłam się i ja. Zakomunikowałam, że   wychodzę, i że albo jedzie ze mną, albo zostaje, a to spowodowało jeszcze większe spazmy. Nauczycielka  widząc akcję zagadała ją jakoś i w końcu łkając, ale wyszłyśmy do samochodu.

Czy było mi wstyd za te krzyki przy wszystkich rodzicach? Nie, wychodzę z założenia, że dzieci tak samo jak ubierać skarpetki muszą nauczyć się radzić sobie z emocjami i że dziecko też człowiek, ma prawo do różnych stanów zupełnie jak dorosły. Skłamałbym jednak pisząc, że nie czułam się trochę zażenowana. Nie wiem czy to te hafty i smarki to sprawiły, czy może żal, że moje dziecko będzie postrzegane za furiata. Chyba najbardziej było mi przykro właśnie dlatego bo wiem, że Kasia takie akcje miała w życiu może ze cztery razy i to w chwilach masakrycznego zmęczenia i naprawdę nie jest złośliwym dzieckiem.

Pamiętam jak kilka dni wcześniej odbierałam Kasię równolegle z mamą innego chłopca. Uciekał, krzyczał, biegał, nie dał się ubrać. Próbowałam pomóc, ale tak szczerze to w duchu byłam trochę dumna, że mam takie ułożone dziecko. Staram się nie oceniać innych rodziców. Dziś przypomniałam sobie o tym ze zdwojoną siłą.

Ale to nie koniec akcji. Grzegorz nie wiedząc o całej sprawie zobaczył nas w samochodzie i hasłem: co jest Mała, czego masz taką czerwoną buzię spowodował płacz i rozpacz jeszcze większą od tej w przedszkolu. I płakała ta nasza Kasia, i szlochała, i gile wycierała. Ale to jednak nic! Kiedy nie reagowaliśmy na te płacze usłyszeliśmy: Nie lubię was rodzice! Nie lubię tu mieszkać!  Ja chcę do samochoduuuuu. Buuu!!!! Czujecie to? Trzylatka, która oznajmia, że będzie mieszkać w samochodzie?

Z jednej strony było nam śmiesznie, bo myślimy- kurcze pierwsza w życiu awantura, a już się nam dzieciak wyprowadza. Ale z drugiej, kiedy widziałam ją taką splątaną i płaczącą było mi jej autentycznie żal. Mały człowiek, który nie wie co ma zrobić ze swoją złością.

Kiedy ochłonęła i próbowaliśmy rozmawiać nie pamiętała dlaczego płakała. Nie pamiętała, co mówiła (chwała Bogu), nie wiedziała co się stało. Kiedy jej uzmysłowiłam co się działo  znowu się rozpłakała, ale tym razem chyba ze wstydu i smutku.

Dlaczego o tym piszę? Bo to też jest życie, bo to są emocje, z którymi trzeba się zetknąć, sytuacje z którymi trzeba się zmierzyć, wydarzenia które będą udziałem każdego dziecka i każdego rodzica. Nie uwierzę, że nie.

Muszę jednak się do czegoś przyznać. Zastanawiałam się przez chwilę czy publikować ten post. Dlaczego? Z obawy, że ludzie będą spoglądać na moje dziecko przez pryzmat tylko tej sytuacji. Z niepokoju płynącego z braku dojrzałości i dystansu niektórych ludzi. Wiecie przecież jak to jest? Nawet kiedy wydarza się milion wspaniałych chwil, ludzie i tak jątrzą tylko jedną, tę nieudaną.

Pomyślałam jednak, że mój blog jest miejscem gdzie z założenia ma być prawdziwie. A moje prawdziwe życie wygląda czasem właśnie tak.

DSC_2148

3 uwagi do wpisu “A czy Ty wstydzisz się za swoje dziecko?

  1. czyli wszystko w normie, nie znam rodzica który chociaż raz nie przeżył podobnej sytuacji. Mali ludzie nie wiedzą jak wentylować emocje, nawet niektórzy „duzi” ludzie tego nie potrafią.

  2. Oj, tam. Obawa przed tym jak odbiorą nas inni wyznacza nasze zachowania, wizerunek, poglądy czy postawy. Czy słusznie? Obie wiemy, że nie. Jednak ‚co powiedzą lub pomyślą o nas inni’ szumi nam za uszami cały czas. A szkoda. Na pocieszenie: Jak pisałaś ‚wszystko jest kwestią czasu’. Jutro, pojutrze inne dziecko dostanie szału złości. Twoje doświadczenie pomoże Ci łatwiej uporać się z podobną reakcją. A dojdzie do niej prędzej czy później.

Dodaj komentarz