W domu wariatów czasami bywa tak. Domowe dialogi część czwarta.
***
Dziś w restauracji. Kelner pyta: A Ty czego się napijesz?
Kasia:soczku chcem.
Kelner: A jaki sobie życzysz? Pomarańczowy? Jabłkowy? Bananowy?
Kasia: Zielony!
***
Po przyjściu z przedszkola Kasia zamyka się w swoim pokoju i bawi się w lekarza. Po chwili wychodzi i mówi.
K: Wiesz mamo, moje lalki są chore.
Ja: A na co są chore?
K: Na pomidora!
Ja: Na pomidora?
K: No tak, uczulenie takie mają.
Ja: A Ty też masz uczulenie?
K: Taaaak!
Ja: Tak, a na co?
K: Na chmury!
****
Na spacerze zjechałam na chwilę wózkiem na ulicę. Oto co usłyszałam:
Mamo, co ty wyciniasz! Ulice som dla samochodów! Zapomniałaś? Człowieki chodzom po chodniku! Powiem tacie, a On powie: Ola co ty wyciniasz!
****
Sytuacja życiowa. Dzwonię do Grzegorza na dzień przed balem.
Ja: Słuchaj, kup mi brystol i koraliki do przyklejania, muszę Kasi zrobić koronę.
On: A skąd ja Ci wezmę koraliki? Nie można kupić korony w całości?
Ja: Można, ale nie wiem gdzie.
On: Podpaski porodowe zdobyłem, jagody goi zdobyłem to i koronę zdobędę!
****
Mówię do Kasi: Załatw mi od taty buziaka.
Kasia krzyczy do taty: Grzegorz daj mamie szybko buzi bo dostaniesz klapsona w szynkę!
***
Sobota wieczorem, oglądamy jakiś thriller. Gość chcąc zaciągnąć babkę do łóżka przygotowuje romantyczną kolację, kupuje kwiaty i prezenty. Mówię do Grzegorza: Widzisz jaka gra wstępna?
Grzegorz: Jak tak dalej pójdzie wylądują w łóżku, narobią se dzieci i szubko im się skończy!
***