Pytania ważne i trudne

IMG_4373

Dziś będzie na poważnie. Śniło mi się przed chwilą, że jechałam samochodem bez hamulców i spowodowałam wypadek. Nic  groźnego nikomu się nie stało, ale obudziłam się przestraszona i zaczęłam myśleć. W naszym domu często i kwiecicie wyrażamy uczucia. Ciągle przytulamy dzieciaki, zapewniamy że kochamy. Kiedy wróciłam z porodówki ( a wtedy pierwszy raz rozstawiałam Kasię na 9 dni) ciągle pytała, czy już jej nie opuszczę. Zapewniałam ją więc co wieczór, że kocham, że nigdy-przenigdy jej nie opuszczę, że mamusie zawsze wracają. Albo sytuacja z wczorajszego spaceru, Kasia jeździła biegówką, a ja wózkiem. W pewnym momencie jakoś się zakręciła i pojechała za inną mamą. Kiedy do niej podbiegłam widziałam przestraszenie w jej spojrzeniu. Powiedziała mi później, że jej misiu bał się, że jego mamusia się zgubi więc ja znowu swoje, żeby powiedziała misiowi że mamusie zawsze się znajdują, i że nigdy nie zostawiają swoich dzieci. Sytuacje mogłabym mnożyć.

Widzę, że dla niej obecność wszystkich członków rodziny jest podstawą poczucia bezpieczeństwa. Ciągle powtarza, że jesteśmy rodzinką a my sami też to podkreślamy. Kiedy kotłujemy się w łóżku ciągle podkreśla, że brakuje tylko taty, albo tylko Bartka. Jesteśmy rodzinką, to kiedy jesteśmy razem najczęściej powtarzane zdanie naszej córki.

A co będzie jak mnie trafi szlag jasny? Mam wrażenie, że złamał by się jej cały świat. Czy dobrze robię, że zawsze zapewniam ją, że jesteśmy? Czy bardziej jej nie krzywdzę? Czy ciągłe budowanie poczucia bezpieczeństwa na naszej obecności jest dobre?

Z drugiej  strony widzę, że nie jest jeszcze gotowa na lekcje życia o czym świadczy chociażby reakcja na Kopciuszka.

Zawsze uważałam, że świat jest piękny a życie ze względu na mnogość możliwości -wspaniałe. Zawsze kochałam swoje życie, ale teraz zdałam sobie też sprawę, że naprawdę mam dla kogo żyć.

Dodaj komentarz