O tym dlaczego warto zamienić poradnik dla rodziców na podręcznik

IMG_2711

Jako świeżo zapłodniona kobieta rzuciłam się w wir książek i poradników dla rodziców. W pierwszej ciąży namiętnie czytałam wszystko co dzieje się w każdym tygodniu, ale gdyby ktoś rozpisał ten stan na dni i na godziny-połknęłabym i to.

Koleją rzeczy zaopatrzyłam się w poradniki dla rodziców dzieci już po tej stronie pępka. No i się zaczęło! Czytałam namiętnie! A im więcej czytałam, tym byłam bardziej skołowana, sfrustrowana i zgnębiona. Nawet nie wiem kiedy narastało we mnie poczucie winy wobec dziecka, siebie, świata i galaktyki. Przecież ciągle coś robiłam nie tak, a kolejny pseudo-poradnik wykluczał to co przed chwilą przeczytałam.

I tak oto po kilku pierwszych miesiącach mojego macierzyństwa wyrzuciłam wszystkie poradniki i stałam się szczęśliwą matką.  Dlaczego? Bo boję się poradników, które wskazują całożyciowy sposób wychowania i postępowania.

To nie jest tak, że pozjadałam wszystkie rozumy, wiem najlepiej i nikogo już nie potrzebuję. Od poradnika oczekuję konkretnych informacji o ROZWOJU lub banalnych sposobów np. jak odpieluchować niemowlę, co działa na kolki czy sposobu na bolesne ząbkowanie. Odrzucam te wszystkie filozofie wymyślone  na siłę.

Powiem jak było na moim przykładzie. Najpierw naczytałam się, że niemowlę musi być jak na komendę. Ma jeść, spać i bawić się w cyklach trzygodzinnych. I żadnego tam spania z rodzicami! W zasadzie  nawet widziałam w tym sens i starłam się stosować. Kiedy jednak wróciłam do pracy, a Kasia budziła się co pół godziny nie wyrabiałam i wzięłam Małą do łóżka. Wszyscy spaliśmy lepiej i mieliśmy siłę na normalne funkcjonowanie. Życie pokazało, że teoria teorią, a praktyka sama sobie. Byłam jednak tak nakręcona, że wydawało mi się, że robię coś złego (zaprzepaszczenie życia rodzinnego, zagrożenie śmiercią i inne takie śmoje-boje)  i nikomu nie mówiłam że przez pół roku spaliśmy razem.

No nienormalna jakaś! I wtedy właśnie wyrzuciłam poradniki, a zakupiłam podręczniki psychologii, gdzie bez opinii opisane są FAKTY z rozwoju człowieka. Korzystam z nich namiętnie. Otwieram książkę i czytam, że prawdopodobnie w najbliższym czasie moje dziecko może mieć takie, a takie zachowania. I że należy spodziewać się tego i tego. Zamykam książkę. Wiem, że to kolejny okres rozwoju. Nie obawiam się, nie czuję się winna. Wiem, że przejdzie a za pół roku będę mogła doświadczyć czego innego, bo moje dziecko będzie rozwijać się dalej.

Podsumowując, nie korzystam z poradników ponieważ:

Po pierwsze poradniki dla rodziców najczęściej nie uwzględniają indywidualności dziecka.  Przecież  każde dziecko jest jedynym, wyjątkowym i absolutnie unikatowym „egzemplarzem”. Nie da się go skategoryzować, wpisać w ramy i zestawienia. Dlaczego nikt nie uwzględnia stanu zdrowia, temperamentu, osobowości, sposobu wychowania?

Po drugie poradniki najczęściej nie uwzględniają indywidualności rodziców. Sztampa jakich mało. Jeden kanon. Masz robić tak, a nie inaczej! Dlaczego nikt nie zauważa tego, że każdy z nas jest osobną, indywidualną jednostką? Każdy ma swój charakter, temperament, osobowość i określony światopogląd? Dlaczego na siłę ktoś stać się ma  pedantem, albo przeciwnie-bardziej wyluzować bo zestresowany zagraża dziecku?

Po trzecie wierzę w jedną tylko zasadę: każdy rodzić osobiście wybiera to, co dla niego i jego dziecka jest najlepsze. To oni tworzą jedyną, niepowtarzalną nić porozumienia. Znacie jakiegoś  „świadomego rodzica”, który chciałby skrzywdzić swoje dziecko? Bo ja nie, znam za to wielu, którzy chcą wychować swoje dzieci najlepiej jak potrafią uwzględniając przy tym osobowości i sposób życia wszystkich członków rodziny.

Po czwarte jestem zwolennikiem złotego środka. W każdej dziecinie życia staram się nie popadać w skrajności* i najzwyczajniej w świecie staram się używać swojego mózgu dla oceny tego co dla mnie i moich dzieci jest słuszne. Doszłam też do wniosku, że normalność jest w cenie, a tam gdzie nie wiem co zrobić przykładam zdrowy rozsądek.

Matko, zwłaszcza pierwszego dziecka! Wierz w siebie! Słuchaj swojej intuicji! Bądź sobą. Ty i Twoje dziecko jesteście wyjątkowi i sami ułóżcie najsłuszniejszy sposób wychowania uszyty na miarę specjalnie dla Was.

* Poza pierwszymi miesiącami macierzyństwa, gdzie jak wierzę hormony zablokowały mi możliwość logicznego myślenia i normalne funkcjonowanie mózgu.

Jedna uwaga do wpisu “O tym dlaczego warto zamienić poradnik dla rodziców na podręcznik

Dodaj komentarz