Czy jest jakaś norma, tabela albo wzór która odpowie na moje pytanie o to, kiedy matki zaczynają dziwaczeć? W ostatnim tygodniu ze zgrozą i z przerażeniem stwierdziłam u siebie trzy następujące zachowania, które to zdają się być wyrocznią tego, że ze mną nie do końca jest w porządku.
Po pierwsze podczas spotkania z koleżanką, której długo nie widziałam chciałam jej powiedzieć, że mój syn jest przesłodkim bobasem i „tak rozkosznie wczoraj wysmarował się kaszką”. Czujecie to? Kogo obchodzą jakieś kaszki i marchewki na czole? Połowa ludzkości ma swoje dzieci i ma się kim zachwycać, a druga połowa która nie ma – nie widzi nic zabawnego w rozmemłanych kaszkach na twarzoczaszkach. Co jest zresztą zrozumiałe. Zatrzymałam się w ostatnim momencie.
Po drugie nie mam o czym pisać na blogu. Naprawdę. Wszystko wydaje mi się nudne, przewidywalne i nijakie. Znaczy wiem co mogłabym napisać. Mogłabym się rozpływać nad swoimi dziećmi, które to uważam, jak każda zresztą matka za najwspanialsze na świecie. No ale ile można was męczyć? I czy kogoś jeszcze obchodzi co ja robię poza byciem matką na etacie?
Po trzecie ludzie ode mnie uciekli. Naprawdę. Nie ma ich. Pusto jak po bombie. Przez kilka tygodni byłam na haju poporodowym, potem przez kilka miesięcy na tęsknocie więc spotykałam się, aranżowałam spotkania, wyjścia i kawki ale teraz się skończyło. Ludzie mają swoje sprawy, ciągle są na niedoczasie co akurat rozumiem jak nic, biegają gdzieś i po prostu pracują. Nie odbierają telefonów przed południem albo w nocy, kiedy to ja mam czas. A inne matki? Weź się zgraj człowieku, żeby wszyscy byli zdrowi. Staram się nie fiksować, nie wkręcać sobie, że nikt mnie już nie chce. Że skreślili mnie czerwonym wielkim krzyżem. Ale smutno mi czasami. I pomyślałam sobie ostatnio, pierwszy raz w życiu, że macierzyństwo niesie ze sobą również samotność. Bo kiedy przestaje ci się chcieć wychodzić, zwiedzać nowe miejsca, kiedy nie rozwijasz się tak jak byś chciała, kiedy twój intelekt nie pracuje na pełnych obrotach- zwyczajnie jesteś sama.
Doceniam ten czas. Wiem, że już się nie powtórzy. Że już nigdy nie będę mogła poświęcić swoim dzieciom więcej czasu, że już nigdy nie będę mogła dać im więcej siebie. I naprawdę wiem, że tego właśnie chcę. I wiem nawet, że to najlepsza moja inwestycja w przyszłość moich dzieci. Ale wiem też, że samotność zaczyna mi doskwierać. Nie mogę się doczekać wakacji.
oooo to takie prawdziwe… trochę smutne ale prawdziwe… 🙂 ja też tak mam 🙂
Tak to jest prawdziwych przyjaciół poznaje się jak się dziecko rodzi, lub przyjaciół się zmienia na tych z dziećmi 🙂
ps Ja jako mama mam teraz jakoś więcej do napisania niż kiedyś, chociaż pisze także o kosmetykach więc jak tu nie ma went to w drugim temacie zawszę coś się znajdzie.
Ja bloga piszę już trzy lata i jakoś mam poczucie, że nie chcę się powtarzać. Ale mam szczerą nadzieję, że zaraz ruszę z miejsca:)
Tak, chyba jest taki etap w którym my – matki zaczynamy dziwaczeć 🙂 w oczach niematek – oczywiście
Z tym zgraniem się z innymi mamami to prawda! Zawsze, któremuś dziecku coś jest ale prędzej czy później sie udaje 🙂
I latem zdecydowanie łatwiej:)